Romans przygodowy gdzieś we wszechświecie. Uproszczony rysunek, kolorowe światy. Tak w skrócie mogę opisać komiks o Silver Surferze. Podobnie jak Ghost Rider z Marvel Now i ten (niestety) nie przypadł mi szczególnie do gustu.

Naiwna bajeczka. Królewna Nigdylla, lubiąca pieszczoty deska Surfera nazywana przez Dawn "Domie" (plus za pomysłowe tłumaczenie), i inne zabawy konwencją skierowane do pokolenia Cartoon Network. W porównaniu z Parable, In Thy Name, Judgment Day, itp. to słaby komiks. Dawn to raczej wizja wymarzonej dziewczyny jaką snuje się mając 12 lat niż postać z krwi i kości. Slott w ogóle pisze scenariusze jedynie jak umie a nie takie, które oddają ducha pierwowzorów postaci. Spider-man Slotta to mieszanka Harrego Osborna z Tonym Starkiem a nie dawne mistrzostwo DeMatteisa, Rogera Sterna czy Stana Lee. Aż 2 gwiazdki tylko za pomysłowe tłumaczenie. Nie polecam.

Silver Surfer to jedna z tych postaci, na których można poeksperymentować na różne sposoby. Dan Slott dobrze o tym wiedział, biorąc się za jego solową serię. Razem z Mikiem Allredem stworzyli ciekawą historyjkę o podróżach kosmicznych, walce we śnie i poszukiwaniu własnej drogi. Niby nic nadzwyczajnego, ale czyta się przyjemnie i to mi wystarcza. Poza tym, takich rysunków nie widuje się często. Polecam sprawdzić.